|

Praca w trakcie studiów – jak to pogodzić i czy w ogóle warto?

byle jaka, typowo studencka praca? Na podstawie własnych doświadczeń opowiem Wam dzisiaj o wadach i zaletach takiego rozwiązania.

Jak łączyłam pracę ze studiami?

Zaraz po maturze zaczęłam wykonywać drobne zlecenia – pracowałam jako administrator stron internetowych, wykonywałam grafiki na zamówienie, pisałam teksty i robiłam wiele małych rzeczy, zajmujących sporo wolnego czasu. Największą rewolucję przeprowadziłam jednak na drugim roku studiów, podejmując się pracy w kinie. Decyzja była spontaniczna, podyktowana chęcią sprawdzenia, czy moje CV w ogóle kogokolwiek zainteresuje. W ciągu kilku dni od wysłania zgłoszenia odbyłam rozmowę kwalifikacyjną i w swoje imieniny otrzymałam telefon, że za kilka dni mogę zaczynać pracę. Moja reakcja? Panika. Reakcja moich rodziców? Histeria. No dobra, może z tą histerią trochę przesadziłam, ale pomysł pracy w trakcie studiów zdecydowanie nie spodobał się moim bliskim. Zresztą, prawdopodobnie problemem wcale nie był lęk o to, czy poradzę sobie z jednoczesną nauką i pracą, a przekonanie, że z jakiegoś powodu czegoś mi w życiu brak i potrzebuję pracy zarobkowej. A przecież w kinie nie pracuje się dla kasy, to wie każdy, kto miał z tą instytucją do czynienia. Ostatecznie postawiłam na swoim, ale pamiętam doskonale, że nie dość, że rodzice nie byli zadowoleni, to jeszcze przez pierwsze miesiące wystawali w oknie, kiedy o 1 w nocy wracałam taksówką do domu. Spokój ducha odzyskali chyba dopiero po jakimś czasie, kiedy okazało się, że wracam bezpiecznie, nie zaniedbuję studiów i wciąż znajduję czas dla narzeczonego. Uff! Czy było ciężko? Trochę tak, zwłaszcza, że kilka miesięcy później postanowiłam zapisać się również na studium organizacji reklamy, co oznaczało, że od poniedziałku do piątku przebywałam na uczelni, w weekendy w szkole policealnej, a we wszystkie inne chwile – w kinie. Wzięłam na siebie tak dużo, że poruszałam się po świecie niczym zombie. Nocne powroty, wczesne pobudki i całe dnie poza domem – to musiało odbić się na kondycji, zdrowiu i stanie ducha. Ale i tak nie żałuję, każde z tych miejsc coś mi dało i gdybym raz jeszcze miała to wszystko przeżyć, przeżyłabym to dokładnie w taki sam sposób. Jeżeli chcesz łączyć pracę ze studiami, musisz dobrze rozplanowywać swój czas, nie podejmować się zbyt wielu zmian w pracy, kiedy masz ważne zadania na studiach, ale też nie wymigiwać się od pracy zasłaniając nauką. W takiej samej sytuacji są wszyscy Twoi współpracownicy – też mają sesję, też mają zaliczenia i ważne projekty. Trzeba umieć współpracować, jeżeli chce się dobrze żyć z innymi. Dorosłość wymaga nauczenia się trudnej sztuki kompromisu i dobrze by było opanować ją już na tym etapie. Poza tym – warto wypracować stały rytm swojego dnia, by znajdować czas na przyjemności i na sen. Czasem coś trzeba poświęcić, żeby zyskać co innego i sam musisz podjąć decyzję, czy wolisz wyskoczyć na piwo, czy jednak przespać się przed poranną zmianą w pracy. Być może pomogą Ci w tym moje wpisy: o umiejętnym spaniu i wstawaniu, o organizerze idealnym oraz o dobrej organizacji czasu. university

Wady łączenia studiów z pracą

Zawsze któraś z życiowych sfer ucierpi na tym, jeżeli weźmiemy na swoje barki zbyt wiele. Praca przez kilka godzin dziennie + studia przez kilka godzin dziennie zajmują ogrom czasu. Do tego dołożyć należy ewentualną naukę do kolokwiów, pisanie prac zaliczeniowych czy czytanie lektur – w zależności od trudności podjętego kierunku, mogą one wymagać mniej lub więcej pracy i zaangażowania. Oprócz tego trzeba jeszcze żyć – realizować swoje pasje, spotykać ze znajomymi, chodzić na randki i korzystać z życia. Łatwo wykończyć się psychicznie, jeśli ktoś zafiksuje się wyłącznie na pracy i szkole, szkole i pracy. A przecież czas studiów ma być przyjemnością i ostatnim powiewem wolności, prawda? Pozostaje też kwestia tego, jaką wartość w CV będą miały takie aktywności, jak sprzedaż burgerów, telefoniczna akwizycja czy targanie biletów w kinie. Czy ewentualny pracodawca nie wykpi tego, czym jego kandydat się zajmował, zamiast całkowicie poświęcić się edukacji? To już pewnie zależy od sytuacji.

Zalety łączenia studiów z pracą

Mimo tego, co napisałam wyżej, moim zdaniem posiadanie pustego CV w wieku dwudziestu pięciu lat jest pewną porażką. Bo o ile rozumiem, że przy niektórych kierunkach absolutnie nie da się podjąć nawet drobnej pracy, o tyle znam wiele przypadków osób po niezbyt wymagających kierunkach, które nie tylko nie pracowały, ale w ogóle nie podejmowały się żadnych aktywności. A przecież studia to bardzo dobry czas na kurs językowy, wolontariat albo działalność w organizacjach studenckich czy kołach zainteresowań. Można ten czas wykorzystać fajnie, a można nie wykorzystać go wcale, a potem płakać, że jest się mało wartościowym kandydatem na rynku pracy, mimo tych jakże wspaniałych dodatkowych liter przed nazwiskiem. Poza tym, praca w trakcie studiów może być niezwykle rozwijająca – poznajemy ludzi i miejsca, uczymy się dyscypliny, pokory i obycia z drugim człowiekiem, motywujemy do działania, poznajemy relację szef-pracownik i pracownik-grupa. Zarabiamy też własne pieniądze, bez konieczności wyciągania od rodziców kasy na własne przyjemności. Warto również pamiętać, że studenci pracują nie tylko w call center i fast foodach. Znam informatyków, grafików czy fotografów, którzy jeszcze w trakcie studiów zaczęli zdobywać pierwsze zlecenia. Niektórzy zdążyli rozwinąć się na tyle, że rezygnowali ze studiów przed magistrem – do zdobycia ultradobrej pracy wystarczyło im doświadczenie, a nie papierek, którym pochwalić się może teraz większość pokolenia. Z lektury wielu rozmów ze specjalistami wypływa jeden wniosek – swoim CV trzeba pracodawcę zainteresować, a czym tu wzbudzać zainteresowanie, jeżeli przez lata nie robiło się zupełnie nic? business

Co dała mi praca w kinie?

Można mówić, że te wszystkie studenckie prace są beznadziejne, byle jakie i śmiesznie wyglądają w CV, ale ja tego czasu spędzonego w kinie nie zamieniłabym na nic innego. W pierwszej kolejności – nabrałam pewności siebie. W świecie, w którym jest się uznawaną za brzydulę (o czym pisałam już kilka razy) otrzymanie pracy wymagającej kontaktu z ludźmi jest niczym gwiazdka z nieba. Do dziś dziwię się sobie, że się odważyłam – uśmiechałam do ludzi, rozmawiałam z obcymi, zdobywałam nowe znajomości. I dziwię się też, że w ogóle chciano mnie zatrudnić. Po czasie usłyszałam, że zasłużyłam na to swoją elokwencją. Kto wie, może coś takiego jest w stanie przyćmić nawet to, że tak ogólnie to się „nie wygląda”? Oprócz tego, że zyskałam pewność siebie i te niewielkie pieniądze, które tam zarabiałam, poznałam w trakcie pracy mnóstwo fantastycznych ludzi. Z niektórymi do dziś mam kontakt i uważam te znajomości za jedne z najbardziej wartościowych w moim życiu. Poza tym – nauczyłam się dyscypliny. Dużo samozaparcia wymagało ode mnie łączenie tych wszystkich aktywności, ale nigdy wcześniej ani nigdy później nie miałam takiego okresu, który wymagałby ode mnie aż tyle motywacji do działania. Szacunek do pieniądza odkryłam już dużo wcześniej, ale z pewnością ta pierwsza w miarę stała praca pozwoliła mi odkryć, jak cudownie smakuje zakupienie za własne pieniądze prezentów świątecznych dla chrześniaków, sprowadzanych ze Stanów butów czy aparatu fotograficznego. Dobrze było wiedzieć, że nie muszę o wszystko prosić rodziców. W pewnym wieku stało się to już ciut żenujące. No i nie zapominajmy o tym, jak dużo rozrywki może dawać praca z ludźmi i wśród ludzi. Jeżeli jeszcze o tym nie wiecie, zapraszam do lektury wpisu Wspomnienia pracownika kina: kilka najdziwniejszych / najgłupszych / najśmieszniejszych zdarzeń. Jestem ciekawa Waszych doświadczeń. Co myślicie o pracy w trakcie studiów? Macie swoje „za” i „przeciw”? Zapraszam do dyskusji!

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

48 komentarzy

  1. Powiem tak – prowadzę własną firmę i jestem czasami przerażona brakiem ambicji u ludzi. Mam hurtownię z torebkami i praca jest różna – raz lekka, raz ciężka. Ciągle słychać w mediach, że nie ma pracy – a ja mam ochotę krzyczeć, że praca jest, tylko ludziom się nie chce robić. Moja firma funkcjonuje 4 lata bez dwóch miesięcy, a pracowników miałam już z 50… Gdzie na raz potrzebuję 5. Ludzie są leniwi i nie chcą robić, do ich obowiązków należy np. pakowanie torebek, niby nic ciężkiego, ale ile pretensji jest. A to, co się dzieje podczas rozmów kwalifikacyjnych to już naprawdę porażka… Przeglądanie CV to kolejna bajka – miałam dziewczynę – kobietę raczej – która miała 42 lata, a ani razu nie była w normalnej pracy, bo jak mówiła, mamusia jej na wszystko pieniądze dawała, ale pieniądze się skończyły. Masa ludzi ma puste CV, robią sobie magistrów od podgrzewania wody, a potem oczekują kokosów… O niebo bardziej wolę wybrać kogoś, kto ma jakieś doświadczenie, mam teraz jednego chłopaka – studiuje i dorabia u mnie i naprawdę, od dawna nie było osoby takiej jak on, do której nie miałabym zastrzeżeń. W CV typowo studenckie pracę, ale wolę kogoś takiego, bo widzę, że chce pracować niż kogoś, kto nie ma nic… Ludzie, myślcie, myślcie.

    1. Znam wielu przedsiębiorców, którzy mają podobne zdanie – nie stawiają kosmicznych wymagań [w stylu: znajomość pięciu języków + dziesięcioletnie doświadczenie zaraz po studiach ;)], jednak ciężko jest im znaleźć godnych zaufania i rzetelnych pracowników. Często okazuje się, że ludzie są albo leniwi, albo po prostu nieogarnięci. To chyba skutek marnego wychowania, tak sobie myślę 😉

  2. Nie wiem jak Ty to robisz, ale dotykasz takich kwestii, że aż chce się Cię czytać. Sama jestem studentką i choć nie raz nie dwa chciałam podjąć pracę w tym okresie, to życie się tak potoczyło, że uniemożliwiło mi takie rozwiązanie. Nie raz nie dwa miałam poczucie, o, którym piszesz, że potrzebuję , a nie mogę. Jestem teraz na magisterce i sporo moich znajomych z grupy łączy studia z pracą. Nie chcę nikogo ocenić, ale chyba nie wychodzi im to na dobre, bo jak łatwo się domyślić praca= częste nieobecności, brak notatek itp. Trzeba to umieć pogodzić. Dlaczego ja w pewnym momencie wręcz marzyłam o pracy ? Właśnie z powodów, o których piszesz w zaletach. Poznawanie nowych miejsc ludzi, wyrwanie się, itp. W pewnym momencie ( miałam przez dwa lata praktyki w wakacje, w pewnym muzeum) miałam namiastkę tego, bo po okresie wprowadzenia zapoznania z zakresem obowiązków czułam się tam jak w pracy, spora dyscyplina i wymagania ( zajmowałam się oprowadzaniem turystów, więc musiałam szybko przyswoić pewną wiedzę o obiektach). Dodatkowo przydały się moja niezła znajomość angielskiego i trochę francuskiego, bo nie każdy obcokrajowiec miał ze sobą tłumacza itp.
    Na drugim roku studiów czyli w październiku 2013 chyba jakoś tak zaczęłam łączyć edukację z byciem jedną z redaktorek portalu o literaturze, filmach, muzyce, teatrze i poezji Debiutext. Wszystko odbywało się drogą internetową. Pisałam tam recenzje płyt, książek, a nawet własny cykl artykułów o uczestnikach The Voice, oraz krótkie notki o kilku singlach polskich artystów. Trafiłam tam przypadkowo pomagając innym w znalezieniu zajęcia. Portal już nie istnieje, ale wszystkie teksty zostały ( na muzycznym blogu). Przede wszystkim jednak zdobyłam doświadczenie i zdobywam nadal, bo z tą samą ekipą tworzymy teraz : http://www.begoodart.com/. Na razie jest to wolontariat, a nie praca zarobkowa jednak od czegoś trzeba zacząć. Mogę to napisać z pełnym przekonaniem, że jeśli się chce i robić coś z pasją wszystko można pogodzić. Dodatkowo czasem piszę komuś teksty, doradzam itp. Mam większą pewność siebie, poczucie własnej wartości świadomość, że jednak coś umiem, jestem potrzebna i ktoś potrafi to doceniać. Może kiedyś blog pomoże w znalezieniu pracy. Pieniądze nie są najważniejsze. Dla mnie dużo bardziej liczy się samorozwój i stawianie sobie nowych życiowych wyzwań.
    Ależ się rozpisałam.
    Ps. Stwórz kiedyś wpis o swoich praktykach.

    1. O moich praktykach niewiele mogę powiedzieć – jedne zaliczyłam podczas regularnej pracy w kinie, drugie były totalnym koszmarem, po którym pozbyłam się marzeń o byciu dziennikarzem. I nawet gdybym chciała się o tym rozpisać to nie do końca mogę, bo akurat wmieszana jest w to partia rządząca 😉 Mam jednak w planach parę innych tekstów, które mogą Cię zainteresować. Ale zobaczymy, jak to wyjdzie.

      Tak jak piszesz – podstawą jest dobra organizacja – wszystko da się pogodzić, jeśli się chce (albo musi). Jeżeli ktoś zaniedbuje przez pracę studia, to prawdopodobnie nie umie dzielić czasu pomiędzy tyle aktywności albo jest zbyt nieporadny, żeby się dobrze zorganizować. Ewentualnie po prostu mu się nie chce skupiać na sprawach mniej istotnych – to też jest zrozumiałe, ja doskonale wiem, jak to jest być zmęczoną 🙂

      W każdym razie cieszą mnie Twoje działania, o których wspominasz. Nawet jeśli coś jest wolontariatem albo praktyką, to daje bardzo cenne doświadczenie. To ogromny krok w samorozwoju i dążeniu do czegoś więcej 🙂

    2. Rozumiem. W takim razie czekam na te teksty, o których piszesz. Jestem ciekawa co to takiego. Co do drugiej części tak jak pisałam nie chcę nikogo oceniać, ale myślę, że wykładowcy też czasem mogliby być bardziej wyrozumiali, ale to już inna bajka. Też się cieszę z tych moich małych kroczków do celu.

    3. U nas wykładowcy mówili jasno – nikt nie ma obowiązku pracować i nie może być z tego powodu faworyzowany 😉 Z drugiej jednak strony są osoby, które pracować po prostu muszą, bo bez tego by nawet studiować nie mogły.

  3. To zależy od pracy, jak wymaga regularnej obecności w danym miejscu – to może być trudno [jak musiałam na praktyki jeździć do miasta odległego od miejsca studiowania i od rodzinnego też, to było kiepsko i często musiałam rezygnować z zajęć]. A jeśli to są zlecenia, która możesz sobie wybierać to spokojnie można łączyć dwa kierunki z pracą i blogowaniem. Nawet w weekend znajdzie się czas dla znajomych. 😉

    1. Myślę, że podczas studiów przede wszystkim szuka się bardziej elastycznej pracy. Te wszystkie call center, McDonaldy i Multikina są wobec młodych otwarte i z łatwością można tam dostosować swoje zmiany z obowiązkami uczelnianymi.

      Ja podczas praktyk też miewałam różne problemy, mimo że teoretycznie miałam blisko. Przynajmniej wyleczyłam się z chęci bycia dziennikarzem 😉

  4. Łączę pracę ze studiami, wprawdzie jest to praca zdalna, ale cieszę się, że coś robię, że zarabiam swoje pieniądze 🙂 jakiś czas pilnowałam dzieci, ale taka forma pracy jest o wiele bardziej zarobkowa i wygodna – siedzę w cieple, w spokoju, ciszy i mogę sama decydować o harmonogramie dnia 🙂

  5. Poznałam studentów, którzy podczas studiów tylko studiowali, od drugiej strony – jako osoba rekrutująca. I powiem Ci, że to był dramat. Swieżo upieczony magister nie potrafi robić nic, a wymagania ma takie, jakby co najmniej zaliczył 10-letni staż (nie tylko finansowo oczekuje kokosów, ale też myśli, że jest ekspertem w każdej dziedzinie, albo co gorsza, traktuje z góry pracowników bez mgr przed nazwiskiem). Mało tego, osoba, która dopiero pracę zawodową zaczyna ma problemy z dostosowaniem się, dyscypliną, albo wręcz przeciwnie – szasta pomysłami, a żadnego nie umie wprowadzić w życie. Dlatego uważam, że praca w czasie studiów to konieczność, nieważne gdzie, ważne żeby dawała człowiekowi poczucie panowania nad własnym życiem. Są kierunki, na których praca jest niemożliwa, ale ile ich jest? Prawo, medycyna, kilka innych i koniec.
    Praca uczy szacunku dla drugiego człowieka, podnosi samoocenę, uczy organizacji i zaradności a także sprawia, że człowiek uodparnia się na porażki. Jak dla mnie – same plusy 🙂

    1. Zgadzam się z Tobą. Chociaż miałam cichą nadzieję, że w czasach, w którym każdy bez problemu może zdobyć magistra minęła już ludziom ta faza na stawianie wysokich wymagań tylko dlatego, że zdobyli wyższe wykształcenie. To strasznie żenujące, jak człowiek bez żadnej aktywności ze studenckich czasów i z zerowym doświadczeniem oczekuje cudów przez sam fakt, że raczył zrobić magistra. Obecnie to żaden wyczyn, niestety, więc zdecydowanie trzeba robić więcej, żeby się wyróżnić.

    2. Nie wiem jak wygląda sytuacja w wielkich miastach, może tam studenci mają większą samoświadomość, ale u mnie, w miasteczku gdzie rynek pracy można nazwać mikro-rynkiem magister tak bardzo szczyci się tytułem, że o mało nie pęknie z dumy 🙂
      Ale konieczność schowania dyplomu do szuflady i zasuwania jak mała mróweczka działa na niektórych oczyszczająco 🙂

    3. Niestety, w moim mieście też można spotkać takie osoby. Nie wiem skąd w XXI wieku przekonanie, że posiadanie magistra jest czymś godnym podziwu. Teraz jest to taki standard, że wstydziłabym się chwalić, kim to ja nie jestem, z tym magistrem polonistyki 😉

  6. Jeśli człowiek chce, to potrafi… Studiowałam dwa kierunki jednocześnie, a do tego pracowałam i pisałam dwie prace magisterskie – owszem, niekiedy padałam na twarz, ale dawałam radę, bo musiałam. Co innego kiedy rodzice mogą zasypać studenta kasą – wtedy można korzystać, ile się da, ale jeżeli człowiek nie ma takowych możliwości albo po prostu woli dojść do czegoś własnymi siłami, to naprawdę warto podjąć się pracy podczas studiów. Co najlepsze – mając ogrom obowiązków, byłam niezwykle zorganizowana! O wiele więcej potrafiłam zrobić niż w czasach, kiedy tylko podejmowałam naukę. 😉

    1. Znam to z życia – im więcej mam na głowie, tym lepiej się organizuję. Bo wiem, że muszę mądrze działać, żeby ze wszystkim zdążyć i wszystkiemu poświęcić należytą porcję czasu.

      Co do zasypywania pieniędzmi przez rodziców – niby spoko, luz i fajnie, ale w pewnym momencie powinno to zacząć człowieka krępować. Tak jak piszesz – warto dojść do czegoś samodzielnie, bez ciągłego liczenia na czyjś dobrobyt.

  7. Ja pracowałam od zawsze 😉 Było to dla mnie naturalne. Zarówno wtedy, gdy studiowałam dziennie w państwowej szkole jak i zaocznie na uniwerku. Dobra organizacja to podstawa, ale chyba ważniejsze są chęci. Nikt mi nie powie, że studia wypełniają całe dnie, no chyba że są to kierunki takie jak medycyna czy prawo 🙂 Faktem jest, że nie musiałam a chciałam. Dlaczego? Tak jak piszesz, pracodawcy inaczej patrzą na leni 😉 Jakakolwiek aktywność jest lepsza niż bierność. Faktem jest, że warto wybierać wyróżniające się zajęcia. W czasie wakacji wyjazdy zagraniczne, w roku szkolnym jakiś wolontariat… A pracowałam już jako au-pair, sprzedawca, kontroler jakości, referent w urzędzie skarbowym, a to wszystko w jakiś sposób doprowadziło mnie do pracy zdalnej. Praca nie daje tylko pieniędzy, ale możliwość sprawdzenia się w różnych miejscach i kontakty, które mogą się przydać. A los często się uśmiecha do tych, co próbują 🙂

    1. To prawda, pamiętam, że były lata, w których miałam zajęcia 3-4 razy w tygodniu i tak samo wyglądało to u moich znajomych z innych kierunków. Tym bardziej można wtedy znaleźć czas na jakąś aktywność dodatkową. Tyle że tak jak piszesz – bez chęci nic się nie uda.

  8. Z różnych względów nie mogłam podjąć pracy w trakcie studiów. I chociaż oprócz studiowania starałam się skupić na własnym rozwoju i nie siedzieć bezczynnie (m.in. od ponad roku piszę recenzje dla jednego portalu fantastycznego), mam wrażenie, że kończąc studia wyjdę na rynek pracy z niczym… Bo mimo wielu zainteresowań, niewiele tak naprawdę mogę wpisać do CV (nie licząc może praktyk) nie mówiąc już o posiadaniu doświadczenia. Szczerze? Przeraża mnie to i żałuję, że pewne sprawy nie potoczyły się inaczej. Chyba Ci trochę zazdroszczę. 😉

  9. Przez pewien czas to łączyłam pracując w fast-foodzie i studiując kierunek związany z jedzenia. Tak jak Ty poznałam wielu wspaniałych ludzi, wiele się nauczyłam – także o sobie. W zasadzie przede wszystkim osobie. Chodzenie jak zombie – znam to. Zwłaszcza, jak jednego dnia kończyłam pracę o 23, a następnego dnia zaczynałam o 8, a późnej na zajęcia z fartuchem laboratoryjnym w ręce;) Nie żałuję, bo jakby nie było pracodawca patrzy się na każde doświadczenie;)

  10. Studiowałam dziennie i praktycznie przez cały okres studiów gdzieś sobie dorabiałam, nie dlatego, że musiałam, ale po prostu chciałam. Najpierw uczyłam dzieci angielskiego, później na ostatnim roku studiów pracowałam w małej firmie na pół etatu. Większość z moich znajomych jakoś sobie na studiach dorabiała.

  11. W trakcie studiów podejmowałam się raczej pracy sporadycznie. Miałam epizod, że przez jakieś 3 czy 4 miesiące pracowałam w jednej z popularnych drogerii. Dopiero pod koniec czwartego roku studiów zatrudniono mnie na recenpcji z w jednej z prywatnych klinik okulistycznych. Pracowałam na cały etat i studiowałam dziennie. Traf chciał, że moje miejsce pracy było bardzo blisko uczelni, więc udało mi się dogadać z szefową na wychodzenie na zajęcia i wracanie do pracy. To było dobre rozwiązanie.

    I choć praca do przyjemnych niestety nie należała (ja jednak pracy z ludźmi, a raczej dla ludzi ;P), to nauczyłam się naprawdę wiele. Dała mi dużo do myślenia i nie żałuję, że tam pracowałam. Nie mówiąc już o własnych pieniądzach.

    1. Nie każdy nadaje się do pracy z ludźmi i dla ludzi, ja też mam z tym problem i bardzo doceniam, że teraz pracuję zdalnie. Przynajmniej z nikim użerać się nie trzeba 🙂

      Miałaś świetny układ, naprawdę godny pozazdroszczenia!

  12. Jestem "za". Pracowałem podczas studiów jako "klepacz". Jeździłem do firmy kurierskiej i klepałem co noc kilka setek potwierdzeń nadania przesyłek. Odbiorca, nadawca, skanowanie numerów, wszystko po to aby pojawiło się to w bazie firmy. Stawka marna ale miałem na swoje potrzeby. Gorzej że zdarzało mi się potem zasypiać na wykładach.

    1. Oj tam, a komu się nie zdarzało? Ja w poniedziałki regularnie przysypiałam na wykładach z filozofii i teraz tęsknię za tym wysypianiem się, które przy małym dziecku jest niezbyt realne.

      Podziwiam jednak, że zdecydowałeś się na pracę nocami, to naprawdę godne szacunku.

  13. Dzięki pracy w trakcie studiów dowiedziałam się m.in. jak można kogoś oszukać i mu za nią nie zapłacić. Tak, wolałam się nauczyć tego zanim na serio zacznę pracować. Praca w trakcie studiów uczy życia.

  14. Nie mamy jeszcze 25 lat, ale nie pracowałyśmy zawodowo. To chyba nawet nie chodzi o to, że nam się nie chciało, lubimy robić wiele rzeczy za darmo, a tu jednak te kilka godzin dziennie na pracę trzeba by liczyć. Oczywiście doceniamy ludzi, którzy się zdecydowali, my jakoś nie miałyśmy takiej potrzeby.

  15. Pracowałam podczas studiów ponieważ potrzebowałam dodatkowych pieniędzy (te prace nie wzbogaciły mojego CV) oraz chciałam na starcie pracy zawodowej mieć się czym wykazać (praktyki, staże, wolontariat). Uważam więc, że każda motywacja jest dobra i niezależnie od niej warto trochę życia studenckiego (choć z umiarem;) poświęcić pracy

  16. Kiedy ja studiowałam zdobycie jakiejkolwiek pracy w małym mieście graniczyło z cudem. Początek tego wieku nie był łaskawy. Szkoda. Chciałam pracować w czasie studiów. Niestety musiałam pogodzić się w tym względzie z porażką. Uważam, że warto już na studiach zdobywać zawodowe doświadczenie.

  17. Świetny wpis 🙂 moim zdaniem studia powinny być tylko na doczepkę, czymś dodatkowym. To doświadczenie się liczy. Sama przestudiowałam 3 lata nie robiąc prawie nic i ogromnie tego żałuję. Winę za to ponosi moja nieśmiałość, nieogarnięcie, strach przed wyjściem do ludzi. Dopiero na 3. roku odważyłam się podjąć darmowe praktyki, od czasu liceum udzielam tez korepetycji, no ale tego do CV to się nie wpisze raczej 😉 i jak tylko skończę ten rok, zamierzam zrezygnować ze studiów dziennych. Nie widzę w tym sensu, mimo że być może chciałabym pracować w swoim zawodzie – ale prawda jest taka że po dziennych nikt pracy nie gwarantuje, a doświadczenia braknie..

  18. Ja pracuję przy inwentaryzacji, w firmie RGIS – grafik jest na tyle elastyczny, że nie mam problemów z pogodzeniem go ze studiami

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *